Praca z powięzią oraz z tkankami miękkimi czyli terapeutyczny i edukacyjny zawrót głowy

Zdobywać nowe doświadczenia, kontynuować edukację, a z drugiej strony – czyli z punktu widzenia pacjentów, klientów – korzystać z różnorodnych metod, jest jak najbardziej uzasadnione, świetna sprawa. Problem w tym, aby to jakoś ogarnąć. Trudno to czasem zrozumieć nawet początkującym już adeptom, a co dopiero czytającym osobom chcącym z zabiegów skorzystać. Więc refleksyjnie kilka uwag.

Ile nosimy na ramionach?

Ile nosimy na ramionach?

Kontynuacja nauki poprzez różnorodne warsztaty, kursy w naszych zawodach to wyzwanie na całe życie. Pod warunkiem, iż zanim sięgniemy po kolejne szkolenie, ugruntujemy to, czego już się nauczyliśmy. Poniekąd zrozumiałe są marketingowe chwyty, popularyzacja metod, tylko jeśli czytamy, że jedna metoda może zastąpić inną, ba nawet cały nurt, jako praktykujący – nie tylko wierzący – wiemy, iż z perspektywy czasu to strzał w kolano.

Merytoryczna dyskusja zwłaszcza jeśli ktoś deklaruje że jego metoda jest bardziej medyczna, poparta naukowo jest mile widziana. Problem w tedy, jeśli w pewnym momencie słyszymy, czytamy: jeśli chcesz więcej się dowiedzieć, to zapisz się na kurs.

I czar pryska.

Po prostu kolejne narzędzia pracy

Masaże, metody pracy ze szczególnym skupieniem na powięzi, metody w oparciu o prace z tkankami miękkimi to po prostu narzędzia, jak wiele innych. Nie terapie, chyba że zajmujemy się konkretnym schorzeniem, dolegliwościami docelowo, w tkankach miękkich. Tak czy inaczej nazywając rzecz po imieniu to nieco inne narzędzia, a nie terapie same w sobie.

Kto uważa, iż przykładowo profesjonalny masaż da się zastąpić tzw. powięziówką, ma dosyć wąskie rozeznanie w różnorodności masażu, gdzieś po drodze coś przeoczył, względnie tak go edukacyjnie ukierunkowano. Więc może nie oceniajmy takich wypowiedzi, bo nie jesteśmy od tego, raczej osoby korzystające z zabiegów.  Masaże, praca z powięzia i metody pracy z tkankami miękkimi to uzupełniające się metody i vice versa, ale nie zastępcze!

Skupienie na powięzi możesz wykorzystać zarówno: w pracy stricte terapeutycznej, rehabilitacji, ale także w profesjonalnej relaksacji, odnowa psychosomatyczna, w podnoszeniu wyników w aktywności fizycznej (sport, rekreacja), także w pewnym zakresie w kosmetyce, estetyce. Na ironie losu, niektóre opracowania służyły pierwotnie po prostu uzyskaniu lepszego komfortu życia oraz rozwojowi, jak ma to miejsce np. w nurcie body work. Przy czym tworzenie sztucznych barier nie ma sensu. Warto jednak uzgodnić priorytety, czyli jakie są główne oczekiwania, potrzeby, pacjenta lub klienta.

Jak to wygląda w teorii edukacji?

Młody adept zaledwie poznaje podstawy po ukończeniu studium masażu lub studiów kierunek fizjoterapii, a już zostaje namawiany na dodatkowy kurs. Pięknie, tyle że on nie ma jeszcze prawie w ogóle praktyki. Nie ogarnia tego w praktyce, komputer puchnie od pościąganych opracowań, biblioteka od kolejnych publikacji i poglądowych filmików w internecie. Po czy czyta, iż ta metoda to jeszcze nic, ale inne są celniejsze, ważniejsze, bardziej precyzyjne. Ale ten adept nie za bardzo daje sobie radę np. z dobrze wykonanym masażem. Sięga więc po kolejne kursy przekonany, że podwyższy sobie punkty na starcie.

A pracodawcy zamiast dać szansę na wykazanie się, często skreślają już na starcie absolwentów, bo czegoś tam brakuje w CV. Prawdę mówiąc wolałbym zatrudnić początkujących, znających kilka podstawowych metod, ale w miarę ugruntowanych, niż zapełniać ściany kolorowymi papierami. Początkujący praktyk, jest po prostu zagubiony.

Jak to wygląda w praktyce?

Bardzo różnie. Na zachodnich uczelniach i w szkołach z zakresu fizjoterapii i masażu, uczeń, student ma coś takiego jak wprowadzenie, bądź poglądowe warsztaty z dodatkowych metod. Tak dla zorientowania się, jak się można rozwijać. (Żeby było ciekawiej niektóre z tych metod, których uczy się u nas dopiero na specjalistycznych kursach.)

Tyle że tam zapewnia się odpowiednią praktykę, a w niektórych przypadkach nie ćwiczy się jedynie w parach w pracowni, ale zaprasza dodatkowo osoby z zewnątrz.

U nas także niektóre szkoły wpadły lata temu na pomysł, aby utworzyć dodatkowo „przychodnie” angażując słuchaczy bądź studentów, którzy wykonują prostsze metody ku zadowoleniu kieszeni klientów. Można? Można.

Generalnie w procesie nauki modułowej, adept fizykalnych sztuk wszelakich uczy się wpierw wykonywania ogólnego masażu, za pomocą prostych technik. Dopiero jak to opanuje, dodaje się bardziej specjalistyczne, skomplikowane metody. Zrobisz dziesiątki, setki razy tzw. „całościówkę” to o wiele łatwiej zrozumiesz pracę opartą docelowo na powięzi. Tak więc dotyczy to odpowiedniego ułożenia programu nauki, a nie szarży „nowych, innowacyjnych” wyspecjalizowanych opracowań. Zgodnie z zasadą:

Opanuj wpierw podstawy, potem sięgaj po więcej!

_____________________________________________________

Doświadczenia własne. Tu pozwolę sobie na refleksję. Pierwsze informacje ad powięzi przeczytałem, w sumie wysłuchałem ze skryptu profesor Janiny Sokołowskiej- Pituchowej. Dziś to już historyczny skrypt, ale na użytek szkoły masażu w połowie lat 80-tych w Krakowskiem MSZ Wydział Masażu Leczniczego. Owszem niewiele tego było, ale zaczęliśmy zastanawiać się, kombinować już wtedy, co to ta powięź?

Później w szkole zagranicą poza therapeutic massage (nieco inaczej rozumianym) mieliśmy podstawy MFR Uwalniania powięziowo-mięśniowego, na tyle aby załapać inne – ale nie zastępcze – narzędzie lecz uzupełniające. Długo by wyliczać dalej: TP, kinesiologia, itd. Tyle że tak wyglądały programy szkół o profilu masażu juz na początku lat 90-tych ubiegłego wieku.

Nie chodzi więc o to, aby zarzucić adeptów wszelkimi teoretycznymi nowinkami, ale uczyć stopniowo w oparciu o system modułowy, a nie zaczynać od wybranych części ciała.

_____________________________________________________________

Czy świadomość istnienia powięzi zmieniła komuś przez te lata anatomię?

Wątpliwe. Lepsze, łatwiejsze zrozumienie anatomii nie zmienia jej, tak jak nie zmienia fizjologii. Natomiast daje nam inne możliwości, efektywniejsze łączenia metod i uzyskiwanie oczekiwanych celów. Mało tego, przekonanie iż to kolejne narzędzia, czasem efektywniejsze, a czasem także bezużyteczne, bo i tak się zdarza. Popracuj „powięziowo” z klientem, klientką która chce masaż w Spa z podgrzana oliwką, a uwielbia techniki miękkie i głębokie, związane z odczuciem ciepła i relaksu, to się zdziwisz.

Chyba że Twoja praca jest ograniczona li tylko do terapii sensu stricte. Ale wtedy trudno mówić o szerszym spojrzeniu na oczekiwania klientów.

Jedność w różnorodności jest piękna i efektywna, pod warunkiem że opanujemy kilka prostszych ale gruntownie poznanych metod, w odróżnieniu od robienia wszystkiego i nic.

Ostatnio dyskutowaliśmy nad przyszłością szkół i uczelni. Które przetrwają?

Dobre pytanie. Jak mawia pewien socjolog: Prawdopodobnie te o najniższym poziomie, bo dla papierka oraz te o najwyższym poziomie z świetnym programem, wymagające, egzekwujące wiedzę, bo dla tych co chcą wiedzieć, poznawać, więcej.

Padną szkoły i studia o średnim poziomie, dlaczego? Bo są nijakie.

No ale nie mnie osądzać. Moim celem było jedynie po koleżeńsku podzielić się obserwacjami, refleksjami, nieco innymi doświadczeniami.

Artykuł jedynie poglądowy, pod rozwagę. Życzę dobrych wyborów i rozwoju zawodowego.

Artykuł Piotr Szczotka Masażysta w drodze www.piotrszczotka.pl    

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s