Pomyśl dokładnie co następnym razem powiesz o stresie, napięciu czy traumie, zanim wypowiesz słowa lub je napiszesz. Czasem jest to silnie podana sugestia którą trudno potem odkręcić, wyprostować. Wydaje się że terminy: stres, depresja, napięcie, ból, trauma, pojawiają się na porządku dziennym w rozmowach, artykułach na tyle często, że kiedy mamy z nimi do czynienia realnie, rzadko kto je rozpoznaje.
Czy na prawdę żyjemy w tak trudnych czasach, czy raczej znaczenie wielu terminów, słów w języku potocznym straciło sens, zostało rozmyte?
Czy przykładowo terapeuta wykonując kilka masaży lub innych rozluźniających sesji podczas jednego dnia, jest faktycznie w stanie podołać tym zadaniom? Czy może są to już tylko marketingowe, medialne frazesy.
Z drugiej strony coraz cześciej nazywamy „projektami” zwyczajne, codzienne zadania w pracy. Możliwe że „poniedziałkowy stres” jest zwykłym wymysłem, może i lenistwem, takim omamianiem naszego umysłu. Chcąc stać się bardziej wiarygodnymi, wymyślamy co rusz nowe terminy, metody, zamiast skupić się na podstawowych oczekiwaniach i ludzkich potrzebach.
Stres jest normalnym zjawiskiem w naszym życiu, zwłaszcza jako proces adaptacyjny. Problem pojawia się wtedy, kiedy nie potrafimy odpowiednio zareagować na zbyt silny, długotrwały stres. Kiedy stresorów pojawia się coraz więcej, a nie potrafiliśmy zareagować na proste, pojedyncze, wtedy pojawiają się mieszane symptomy stresu na poziomie fizycznym i psychicznym. Z czasem coraz trudniej zrozumieć nam co jest skutkiem, a co przyczyną.
Nie mylmy także reakcji na złą aurę z faktyczną depresją, napięcia z codziennymi wyzwaniami, a traumy z przeżyciami z których musimy zwyczajnie wyciągnąć wnioski i iść dalej. Jeśli z nimi damy sobie radę, to kiedy pojawi się na prawdę silny stres, rozpoznamy pośrednie reakcje. A depresja czy trauma znajdzie zrozumienie i będziemy w stanie pracować na tyle, na ile pozwalają nasze kompetencje. Jeśli nie, polecimy specjalistów będących w stanie pomóc znacznie więcej.
Bo jeśli zastanowić się nad drugą stroną, utracimy swoją głębię, wyrazistość i ograniczymy: radości, spontaniczne rozluźnienie, uwolnienie, energię, rozwój duchowy, grację ciała, ekspresję. To co będziemy w stanie wyrazić?
Dlatego słowo jest tak istotne, nie tylko treść ale i forma, ponieważ zostaje podane zanim ktoś się pojawi fizycznie w gabinecie. A skutek może być taki iż pacjent, klient przeczyta podane informacje i zasugerowany nimi od razu wyobrazi sobie przebieg zabiegu, sesji, terapii, czymkolwiek się zajmujemy. Człowiek ma w takich przypadkach z góry zakodowane oczekiwania, o czym możemy się często przekonać np. jeśli klient przychodzi i wie już „wszystko” o danej metodzie.
Mieszana trauma
Jeśli mamy pacjenta z mieszaną traumą, pojawia się wyzwanie z jednej strony leczenia tkanek miękkich w wyniku np. fizycznego urazu, a z drugiej uporania się z reakcjami emocjonalnymi. Potrzebna jest konsekwencja działań, a nie puste deklaracje.
Tu pojawia się potrzeba zaufania i bezpieczeństwa, nie w teorii ale w praktyce! W nurcie pracy z ciałem czyli body work, nie każdy pracując dotyka pacjenta, klienta, a już na pewno nie każdy stosuje masaż. To zależy od metod w tym tak szeroko pojętym nurcie oraz podstawowego zawodu. Praktyk, terapeuta, trener, psycholog, fizjoterapeuta, itd. instruują, podpowiadają, obserwują i oceniają. Jedni deklarują iż pracują nie tylko z ciałem, ale poprzez ciało. Terapeuci pracują różnymi środkami, „narzędziami” w terapii lub w celu rozwoje osobistego.
Terapeuta masażysta massage therapist
Terapeuta masażysta ma zgoła inne podejście oraz metodykę działania, jeśli na prawdę zna swoje możliwości i zakres kwalifikacji. Dotyczy to zwłaszcza masażystów ukierunkowanych na nurt pracy z ciałem. Masażysta przede wszystkim dotyka, tu masaż pełni jednocześnie funkcję terapeutyczną i komunikacyjną, zwłaszcza dotyk sam w sobie ma takie możliwości. Tu pojawia się inne odczytywanie dotyku, inna jakość, przede wszystkim w praktyce, a potem w teorii.
Mniejsza z tym z jakiej grupy zawodowej wywodzi się dyplomowany masażysta, co jeszcze kończył po drodze. Ale dyplomowany terapeuta masażysta daje także do zrozumienia że pracując przede wszystkim jako masażysta. Wie iż klient czy pacjent bywa w terapii pasywny. To jest ta podstawowa różnica i to musi zrozumieć jako terapeuta.
Zapraszam do artykułu poniżej, to zaledwie jedna z wielu sytuacji z jakimi musimy się zmierzyć. Obrazuje zadania na konkretnym studium „przypadku”.
Piotr Szczotka, masażysta w drodze.
1. Kobieta po wypadku
Anna jest bardzo aktywną trzydziestolatką. Po wypadku w którym doznała sporo drobnych urazów które unieruchomiły ją na dłuższy czas, nie funkcjonowała najlepiej. Jej partner także doznał sporych obrażeń. Wychodzi na prostą.
Podczas pierwszych zabiegów rzadko rozmawiała, wycofywała się. Jako masażysta robiłem swoje, problemy z ramieniem, zwłóknienia, wrażliwe miejsca po otarciach i blizna, napięcie oraz bolesność. Ale przeczuwałem że czeka nas trudna rozmowa.
No i pewnego dnia zupełnie spontanicznie zaczęło się. Po wypadku była w szoku, odbyła się nawet konsultacja psychologiczna, ale była tak obolała że nie chciała, nie potrafiła, nie mogła nawet rozmawiać. Z perspektywy czasu dokładnie nie pamiętała dlaczego. Pojawił się także szpitalny fizjoterapeuta, ale miał tak mało czasu na przyłóżkowe zabiegi z kinezyterapii, że terapia szła początkowo dosyć topornie. Zresztą personel zmieniał się co kilka dni, nie było w tym konsekwencji.
Ku jej zdziwieniu pierwsze ukojeni przyszło podczas zabiegów masażu. Jak to określała masażysta szpitalny miał chyba niespełna 20 minut, ale po prostu robił swoje, słuchał i po prostu był. Starszy pan budzący zaufanie. Nic jej nie kazał, nie instruował, wykonywał masaż, ot osoba właściwa na właściwym miejscu. Zaczęła z nim rozmawiać, nie tylko o odczuciach podczas masażu, ustępującym bólu, raz nawet o samym wypadku. Doznała dziwnego przeżycia, kiedy masażysta pracował dosyć intensywnie z ramieniem i nagle bardzo jasno przypomniała sobie wypadek. Odskoczyła i jak to określiła: jakby straciła zaufanie nie tyle do osoby co do zabiegu.
Trudno to w skrócie opisać. Ale skomentowała później, że kiedy już odczuwała zaufanie i pewien stopień bezpieczeństwa, to akurat zabieg już się kończył. To pojawiało się jak fala, tj. chęć rozmowy, ale zaraz potem ustępowało.
Trafiła do mnie dobrych kilka miesięcy po wyjściu ze szpitala. Nie wiedziała dokładnie czego może oczekiwać, trudno było jej to wyrazić słowami. Tak bywa z osobami po wielu drobnych urazach choć bez złamań czy załamania nerwowego. Jak to sama skomentowała: jestem kobietą potłuczoną i uśmiechała się przy tym porozumiewawczo, wskazując instynktownie na niektóre obolałe jeszcze miejsca.
Jako że nie trzeba dużo aby wciągnąć mnie do rozmowy, od razu wyciągnęła ze mnie także informację, że lata temu rozpocząłem pracę w Szpitalu Klinicznym na oddziale rehabilitacji, ortopedii, ale coś się zmieniło i poszedłem w zupełnie innym kierunku rozwoje zawodowego. Kiedy zapytała odpowiedziałam, ale także że to jej terapia, a nie moja. Rozbawiło ją to i lody zostały przełamane.
Pierwsza wizyta.
– Proszę się położyć najwygodniej jak pani potrafi, bez względu na pozycje sugerowane podczas zabiegów wcześniej.
Zareagowała zdziwieniem, komentując że zawsze kazano jej się położyć do zabiegi w ściśle określonej pozycji.
– Wiem, ale tu nic pani nie musi. Kiedy wróciłem do pokoju leżała w dziwnej pozycji ni to na boku, embrionalnie ale z dziwnie ułożonym ramionami. Rozpocząłem pracę w tej właśnie pozycji. Po pierwszej sesji była jeszcze nieco obolała, ale jak to określiła: byłam pozytywnie poruszona. To tak jakby ktoś wcześniej jedynie ślizgał się po moim ciele, nie chodzi o dosłowną powierzchowność czy intensywność zabiegów. Teraz wiem w końcu gdzie mam ból, a gdzie nie.
Pracowaliśmy sukcesywnie, niemal każda sesja była masażem ogólnym, ale z szczególnym uwzględnieniem niektórych okolic. Napięcia, zwłóknienia, miejsca po trudno wygojonych siniakach, bolesność po pasach samochodowych. Wrażliwa klatka piersiowa i stwardnienie nad powieką. Sporo tego, praca wymagająca szczególnego skupienia. Tym bardziej od momentu kiedy zaczęła rozmawiać.
Rozmawiała w specyficzny sposób. Tam gdzie kończyłem masaż, tam rozpoczynała się następnym razem rozmowa. Czasem było trudno, bo masaż wymagał opracowania w ułożeniu na bok, to na wznak, to znów na drugim boku, kilka zmian pozycji. A ona ciągle starała się utrzymać kontakt wzrokowy podczas rozmowy. Jak zwracałem szczególną uwagę na opracowywane tkanki i opuszczałem na moment w tym kierunku wzrok, przerywała rozmowę. Praca w obrębie miednicy, kończyn, innym razem przede wszystkim obolała klatka piersiowa.
Pracujesz i rozmawiasz, dajesz zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, ale to wymaga konsekwencji. Miękko ale głęboko, warstwowo ale bezboleśnie. Nie ma protokołu, schematu w takiej terapii, nigdy nie wiesz dokładnie kiedy zaboli i co jest trudniejsze ból fizyczny, czy pozostałości po psychicznym urazie. Niewypowiedziane emocje. Nie rozmawialiśmy o tym jakie były jej relacje z partnerem, także po wypadku. Dla moich kwalifikacji i w tej części terapii to nieistotne informacje. Mogłem tylko domyślać się.
Przełom. Pewnego dnia, podczas sesji wykonywanej bardziej pod kątem relaksacji, była zbyt zmęczona aby współpracować, określać co i jak odczuwa podczas masażu, powiedziała coś co dało mi do myślenia. Plus minus brzmiało to tak:
– Podczas terapii pytano mnie o urazy fizyczne i stan psychiczny czy jest to też dla mnie trauma. Ja tego wtedy nie rozumiałam. Myślę że uraz psychiczny to taka krzywda uświadomiona. Nie wiem czy bardziej bolało mnie to wszystko fizycznie czy psychicznie, byłam słaba, zbyt słaba. Ale wiem że w odróżnieniu od urazu, trauma to coś z czym nie mogłam dać sobie rady. A mianowicie fakt, iż nie mogłam, nie potrafiłam, albo po prostu nie było osoby z którą mogła bym się tym wszystkim podzielić. Porozmawiać.
Ani najbliżsi, ani kolejni terapeuci nie mieli dla mnie wystarczająco czasu. Czy ty to rozumiesz? Wtedy potrzebowałam wsparcia, ale go nie było!
Mocne, trudne.
Obecnie Anna bywa okazjonalnie na masażu lub sesji bardziej pod kątem pracy z ciałem jak jej czas pozwala. Doszła do siebie. Jest młodą silną, niezmiernie aktywną i atrakcyjnie intelektualnie jak i z urody kobietą. Da sobie rady.
Tu nie chodzi o ocenianie kogokolwiek, ale jest przykładem określmy to ” terapeutycznego zawieszenia w próżni”. Psycholog pracował z nią początkowo, ale nie miał wystarczających narzędzi, fizjoterapeuta nie miał wystarczająco czasu mimo chęci i starań. Masażysta robił swoje, ale dystansował się od rozmów na temat jej stanu psychicznego. Wszyscy gdzieś biegli w terapii, nie było w tym jednak współpracy ani ugruntowania.
To tylko małe fragmenty rozmów, rozczarowań i wzlotów, intencji ale i braku konsekwencji. Czegoś jednak po drodze zabrakło. Na szczęście kobieta jest silna i dziś patrzy na swoje przeżycia z pewnym dystansem, idzie dalej. Jej akurat się udało.
(Uwaga z oczywistych przyczyn, dane jak i pewne informacje musiały zostać zmienione)
Dziękuję za ciekawy artykuł. Uważam, że krytyczne spojrzenie na warsztat swojej pracy, uważnośc i szacunek do człowieka, który oddaje nam swoje jedyne ciało pod opiekę – pozwala rozwijac jakośc, pozwala bezpiecznie pracowac, fajnie spędzic życie i przyciąga klientów (ludzi, którzy czują się bezpiecznie kładąc się na stole i chcą jak dzieci byc pod naszą opieką), więc – nawet, jeśli ktoś myśli tylko o pieniądzach, dobrze pracując i rozwijając się – będzie je zarabiał. Czasem mam wrażenie, że więcej cierpliwości i dystansu do uwalniających się emocji, które przybierają formę słowa ma barman niż fizjoterapeuta.
Po lekturze, i z własnych doświadczeń nasuwa mi się pytanie, ile można popsuc nietrafionym komentarzem, zakończeniem zabiegu w trakcie napływu emocji i pozostawieniem pacjenta samego sobie. Jest to błąd w sztuce, który powinien byc objęty konsekwencjami.
Strata czasu w procesie leczenia jest z pewnością policzalna. Jest to też dziedzina do uzupełnienia w polskim programie nauczania. Terapeuta jest od tego, aby odróżnic uchodzącą emocję od uczucia. Wówczas nie przestraszy się i przejdzie tą sytuację, a potem zapomni. Pacjent, jest człowiekiem pod opieką. Nie może się kontrolowac, bo będzie zacierał obraz choroby – zaburzenie równowagi ustroju.
Inną kategorią zamykania drogi pacjenta, są komentarze: „Panu i tak to nie pomoże.” Szanowni Państwo, niejeden człowiek ZREZYGNOWAŁ Z WALKI O CHODZENIE, MIMO FIZYCZNYCH MOŻLIWOŚCI ORGANIZMU, które ktoś niedokładnie zbadał, albo nie zbadał wcale. Osobiście takiego pacjenta zaprowadziłam do lekarza, który mu tak powiedział – już bez wózka inwalidzkiego. Kogo pociągnęłabym do odpowiedzialności, gdyby to była moja mama? Trzeba mocnych pytan, żeby pojawiły się przemyślenia i odpowiedzialna praca. Pamiętajmy, że nic po człowieku nie spływa, ani nasze słowa, ani nasze negatywne emocje, ani nawet spojrzenia. Jesteśmy w pracy jak tancerze na scenie – absolutnie skoncentrowani. Biały kolor zobowiązuje.
„ZABDAJ O BLIŹNIEGO, JAK O SIEBIE SAMEGO”.
PolubieniePolubienie
Bardzo dobre artykuły, podziwiam autora za taką lekkość pióra.
Jestem początkującą masażystką dopiero co zdawałam egzamin i również chciałabym się dzielić z ludźmi tym co masaż ze sobą niesie i małymi kroczkami próbuję swoich sił w pisaniu co nie jest łatwe dlatego też podziwiam ludzi, którym przychodzi to z taką łatwością.
Co do artykułu to konkretnie zaciekawiło mnie ułożenie pacjentki do masażu, które Pan zasugerował czyli ” Proszę się położyć najwygodniej jak pani potrafi” jak się można domyślić również zostałam nauczona układania pacjenta w sposób, w którym dochodzi do optymalnego rozluźnienia. Na praktykach i podczas prywatnych masaży zauważyłam, że często te pozycje są dla pacjentów niekomfortowe jednak nie zgłaszali tego, pewnie dlatego, że myśleli, iż tak właśnie ma być. Zastanawia mnie jak duże ma znaczenie pozycja masażu ?
Przecież człowiek w momencie odczuwania dyskomfortu ruchowego, bólu czy jakiejkolwiek dolegliwości, automatycznie często nieświadomie poszukuje takiej pozycji ciała w której ból czy dyskomfort jest mniej odczuwalny a co za tym idzie dochodzi do nieprawidłowej pracy mięśni i stawów. Czy takie ułożenie stosuje Pan u każdego czy zależne jest od stanu fizycznego pacjenta ?
pozdrawiam
Monika
PolubieniePolubienie