Omnia mea mecum porto, rozmowa o drodze
– Aj przedźwigałam się ostatnio podczas tego remontu i do tego jestem wkurzona tymi wszystkimi rzeczami – mówi klientka.
– Jakimi rzeczami, co masz na myśli?
– Bo jak robisz remont lub jakieś generalne sprzątanie to wkurza cię jak patrzysz iloma otaczamy się zbędnymi rzeczami, pierdołami. Zabiegani jesteśmy po to aby coś tam wiecznie kupować. Dostałam książką w głowę, pamiętam jak na nią czekałam i uświadomiłam sobie, że jej nie przeczytałam od roku. Inna rzecz, spróbuj coś komuś zaproponować, oddać, podarować. Dzwoniłam do kilku instytucji, a ludzie zachowują się jakbyś chciała im oddać jakieś śmieci. Wszyscy narzekają jak to jest źle, ale ciągle kupują. Rozumiesz o czym mówię?
– Rozumiem. Chcesz rozmawiać o książkach czy o tych pierdołach? Czy się bardziej uspokoić?
– No ten twój humor, zaraz powiesz że to jakieś przebudzenie, dostać książka w głowę?
– Możliwe, bywa i tak. To porozmawiamy o przebudzeniu, ale pozwolisz że swoją drogą będę spokojnie wykonywał masaż. Jeśli chcesz rozmawiać to słucham, to jest Twój masaż. 🙂
– A ty jak dajesz sobie rady z rzeczami tj. tak prywatnie i zawodowo.
– Coraz bardziej w przemyślany sposób. Co do cenniejszych książek, oddałem np. kilka do pobliskiej biblioteki, generalnie jest świetnie zaopatrzona, czasem z nich korzystam ale inni też. Poza tym tam są też realni ludzie, można kogoś spotkać, porozmawiać.
– No a te czasem chybione prezenty? Dostajesz takie?
– Od dłuższego czasu jako prezenty dostaje na życzenie kupony na książki, audiobooki lub muzę, czasem inne praktyczne rzeczy. Bliscy to wiedzą, drażni mnie nieprzemyślane kupowanie, ale to nie jest sprawa oszczędności, raczej przestrzeni. Rozumiesz?
– Tak, a jak dajesz sobie radę np. z firmowymi sprawami, papiery, książki, foldery też masz. Przecież sporo tego publikowałeś.
– Nie ma sensu robić dodruków, to co miało być w swoim czasie wydane już zostało wydane. Mnie interesowało min. pisanie o masażu i nurcie body work z socjologicznego i kulturowego punktu widzenia. 2 książki były techniczne, natomiast inne podsuwały pomysły tym bardziej szukającym, inteligentnym, twórczym. To są już „spełnione” publikacje. Żyją swoim życiem.
Ale nie mówię jedynie o swoich popełnionych artykułach czy książkach. Prawdę mówiąc, od wielu lat nie przeczytałem żadnej przełomowej, odkrywczej książki z mojej branży.
– Dlaczego, w jakim sensie?
– Bo drepczemy w miejscu, bez ugruntowania coś tam się pisze, ktoś inny dodaje, ale nie ma w tym za wiele odkrywczego. Pozornie tylko coś odkrywamy, reszta to żonglerka terminologią. Widzę to także po znajomych z branży, ludzie kupują na potęgę nową literaturę, ściągają pewnie także sporo plików, ale nie są w stanie tego przepracować, to takie ślizganie się po temacie. Tu podstawą jest jednak praktyka i wymiana doświadczeń bezpośrednio. Tyle że większość myśli, zwłaszcza młodszych adeptów, iż ciągle im się coś należy, koniecznie za darmo. Tu powstaje pytanie o motywację piszących.
Piszący to desperaci w pozytywnym znaczeniu. Rozmawiałem ostatnio z dwoma autorami, myślę że napisali świetne książki, nieco inne spojrzenie, cenne uwagi. Ale nie mają motywacji aby je wydać.
– Chodzi o fundusze tj. o finanse własne?
– Nie chodzi o finanse. Ale o głębszy sens ludzkiej pracy.
– Desperaci mówisz?
– Tak, desperaci pasyjni.
Nie zrozum mnie źle, ale dlaczego oni mają pisać książki stricte zawodowe które pomagają w sumie w skuteczniejszym zarabianiu, poświęcać czas, noce zarywać, szperać w dokumentacjach, a krótko po wydaniu to jest już w internecie. Bo każdy myśli że mu się wszystko należy za darmo. Ja ich rozumiem że nie mają motywacji do publikowania.
– Ale ty ciągle piszesz, nie jest to meczące?
– Póki mogę i jest to czytane to piszę. Od pewnego czasu wróciłem do źródeł, nie piszę dla terapeutów, oni mają literatury pod dostatkiem. Ale piszę dla osób które korzystają z zabiegów, dla tych chcących czegoś więcej, nie tylko leczyć się, ale rozwijać.
Tu akurat pomocny jest internet jak nigdy, bo piszę artykuły i dłuższe komentarze w odpowiedzi na zadawane pytania przez korzystających z zabiegów, sesji. To ma sens bo widzę informację zwrotną, niekoniecznie w postaci lajkowania, ale kolejnych pytań.
– I co, oni przychodzą potem na masaże, jakieś sesje? Jak to jest?
Nie ma to większego znaczenie czy to moi potencjalni klienci, chodzi o pomoc w uświadamianiu. Mam sporo korespondencji od osób które po przeczytaniu komentarza lub artykułu zdecydowali się na masaż, a mieli wcześniej opory. I to ma sens.
– A co z tymi rzeczami?
– To proste, dobry plecak, buty, wygodne spodnie. Co do literatury to jest jej sporo w Internecie. Wystarczy umieć szukać. Mam na myśli tą publikowaną oficjalnie. Ale jestem za tym aby w celu czytania sobie wpierw drukować. Taka profilaktyka wzroku, kręgosłupa …
– A gabinetowo, praktyka?
– Dobrze rozwinięta, nie szukam nowych klientów, pacjentów. Szanuję tych co już przychodzą, dla nich musze mieć czas przede wszystkim. Tak samo jest ze szkoleniami.
– Ale stawiasz przecież przede wszystkim na praktykę, mniej na szkolenia. Jeśli już to chyba sporo wyjeżdżasz zawodowo. Jak ludzie się decydują?
– Myślę że na ironię losu sprawiły to właśnie dłuższe artykuły, pisanie o czymś więcej niż suche informacje o samym masażu, czy stronie technicznej, ale właśnie o relacjach. Uprawiam zawód w którym odpowiednie relacje to jeden z podstawowych kluczy, może nie najważniejszy, ale jednak.
– Ale rozpoczynałeś praktykę od zabiegów leczniczych, rehabilitacji, ortopedia, tak?
– Tak, jednak z czasem zmieniło się moje zapatrywanie na wiele spraw. Nie jestem pogotowiem na każde zawołanie, już tak nie potrafię. Ktoś dzwoni i chce cudów, po czym przychodzi i po 1-2 zabiegach jak się mu tylko polepsza, znika do następnego razu, niedoleczony.
Dzisiaj są także zupełnie nowe wyzwania: silny stres, zabieganie, napięcie, problemy zdrowotno-estetyczne, czasem potworne zmęczenie psychiczne, to jest bardzo widoczne. Profesjonalna relaksacja, odnowa psychofizyczna, profilaktyka i umiejętne łączenie tego z elementami terapii, ale także rozwoju osobistego. To zdecydowanie jest także potrzebne w dzisiejszych czasach.
– To kto się najczęściej pojawia?
Pojawiają się Ci, którzy uważają że masz im coś do zaproponowania i nie chodzi jedynie o skuteczność samego zabiegu od strony fizykalnej. Jest coraz mniej osób z przypadku. Ale też bardzo lubię praktykę mobilną, więc jestem ciągle w drodze.
– Ale tu też potrzebne są niezbędne rzeczy!
– Właśnie niezbędne. Tu potrzebne są przede wszystkim chęci, motywacje ale także dobry, praktyczny, lekki stół. Tego co jest w internecie wystarczy. Dajesz komuś przy okazji wizytówkę, rozmawiasz i to wystarczy. Albo uzna że masz coś do zaoferowania, albo nie.
A to co najważniejsze musimy nosić w sobie. Inaczej się chyba nie da.
Omnia mea mecum porto.
(Fragment rozmowy z oczywistych względów jest tu wiele skrótów. To jedynie wspomnienie, a nie zapis pełnego dialogu) 🙂